Bartosz Błażewicz: Prowadzony przez pana zespół już w debiutanckim sezonie na parkietach II Ligi Podkarpackiej wywalczył awans, więc ocena rozgrywek musi być pozytywna...
Maciej Wiśniowski: Powrót do seniorskich zmagań okazał się jak najbardziej udany. Założenie mieliśmy takie, aby w ciągu dwóch sezonów awansować szczebel wyżej. Przed startem rozgrywek pocztą pantoflową zbierałem informacje, jak wygląda rywalizacja na IV-ligowych parkietach, zastanawiając się, czy nasza młodzież podoła wyzwaniu. Po głębszej analizie i przy pełnym poparciu, a bez nacisków na wynik, jako zarząd klubu zdecydowaliśmy się na zgłoszenie do rozgrywek. Jak widać, chłopcy cel zrealizowali w 100 procentach.
Najlepszy mecz sezonu i dla-czego akurat ten z SPS-em Pruchnik u siebie?
Jeżeli patrzeć okiem kibica, to na pewno pojedynek z ówczesnym liderem był najbardziej widowiskowy. Sporo ataków, obron, zagrywek czy bloków na wysokim poziomie i to w większości wygranych przez nas, musi stworzyć taki obraz i odczucie. Osobiście uważam, że jeszcze ze dwa, trzy spotkania były kluczowe i dobre w naszym wykonaniu. Ja wybieram decydujący o awansie pojedynek na wyjeździe z Lubczą Racławówka, i to mimo faktu, że go nie wygraliśmy. Mogliśmy sobie jednak na to pozwolić, bo do osiągnięcia celu wystarczało nam zdobycie dwóch setów. Choć przeciwności nie brakowało – specyficzna, mała sala, gdzie zagrywkę z wyskoku wykonywało się po maksimum jednym kroku, brak optymalnego składu czy nastroje po odpadnięciu juniorów i kadetów w ćwierćfinałach Mistrzostw Polski. Każdy jednak wiedział, że musimy się przełamać. I nastoletni zawodnicy stanęli na wysokości zadania, wytrzymując presję. A mnie udowodnili, że sfera mentalna, nad którą również pracujemy, jest na właściwym poziomie.
Skład TSV oparty był głównie o młodzież, z zaledwie trzema nominalnymi seniorami, ale jeden z nich – Przemysław Chudziak, okazał się prawdziwym liderem zespołu. Spodziewał się pan po nim tak dobrej gry po – jakkolwiek by na to patrzeć – kilkuletnim rozbracie z ligową siatkówką?
Przemek to zdecydowany lider zespołu – emanuje spokojem, dokładnością, a przede wszystkim daje jakość i jest powtarzalny. Dzięki swojej skuteczności nie raz czy dwa, ale dosyć często rozstrzygał na naszą korzyść sety i mecze, ale właśnie tego od niego oczekiwałem. Ta przerwa w nieznacznym stopniu na pewno wpłynęła na jego dyspozycję, ale z wiekiem stał się też bardziej dojrzałym zawodnikiem, a to w siatkówce duży plus. Motorycznie z każdym treningiem i meczem było lepiej. I będzie nadal. Pamiętajmy bowiem, że to wciąż młody zawodnik, więc zarówno przed nim, jak i resztą chłopaków, jeszcze sporo sportowych wyzwań.
Nie da się jednak ukryć, że partnerzy dawali mu mocne wsparcie...
Siatkówka to sport zespołowy, więc bez przysłowiowego „team spirit” czy raczej „siatkarskiej rodziny”, jak by to powiedział mój asystent Krzysztof Dziadosz, tych wyników by nie było. Postęp zrobiła cała drużyna. Oprócz Chudziaka drugim liderem był Damian Bodziak, któremu mimo urazu udało się dokończyć sezon. Przypomnijmy, że występował jako kapitan we wszystkich trzech zespołach, dając jakość i spokój, zwłaszcza w przyjęciu i ataku. Obaj rozgrywający – Kamil Florek i Kuba Kaczmarski – poprawili dokładność wystaw. Coraz lepiej grają środkowi bloku, a w ataku bryluje Kuba Mandzelowski, dokładając do tego potężny serwis. Wspomnę jeszcze Kacpra Pajęckiego, który na pozycji libero godnie zastąpił kontuzjowanego Dominika Bodziaka.
Bilans sezonu to 9 zwycięstw i tylko 3 porażki, do tego wszystkie po tie-breakach. Można było ich uniknąć?
Porażki są nieuniknione, a uczą bardziej niż zwycięstwa. Jeżeli chodzi o przegraną w Pruchniku, to na wynik duży wpływ miało sędziowanie. Do tego był to bodajże drugi mecz drużyny w seniorskiej lidze, a pierwszy wyjazdowy, więc trochę wyszedł brak zgrania. W Rzeszowie ekipie AKS-u wychodziło dosłownie wszystko, a nam dla odmiany prawie nic, natomiast wspomniana porażka w Racławówce na koniec sezonu nie miała znaczenia, liczyło się po prostu zdobycie dwóch setów. Dlatego też po osiągnięciu celu wpuściłem zmienników, żeby w większym wymiarze czasowym poczuli seniorski parkiet i ile jeszcze pracy przed nimi, aby stać się pełnowartościowymi siatkarzami.
Przejdźmy na moment do drużyn młodzieżowych – świetne sezony na Podkarpaciu i jednak słabsze występy w ćwierćfinałach Mistrzostw Polski. Dlaczego?
Bez dwóch zdań był to najlepszy sezon w wykonaniu młodzieży TSV. Zdobyliśmy tytuły wice-mistrzowskie we wszystkich trzech kategoriach wiekowych, zawsze ustępując jedynie AKS-owi. Praca prowadzona przez współpracujących ze mną trenerów Krzysztofa Dziadosza i Adama Koconia przynosi efekty, a nam daje satysfakcję. Jest lekki niedosyt, że szybko pożegnaliśmy się z rozgrywkami centralnymi juniorów i kadetów, ale nie mieliśmy szczęścia w losowaniu, trafiając na drużyny z górnej półki. Nadzieja jeszcze w młodzikach, ale ze względu na koronawirusa nie jest pewne, czy w tej kategorii sezon zostanie dokończony.
Plany na następny sezon?
Kibiców zapewne najbardziej interesuje drużyna seniorów. Będziemy starać się jak najlepiej przygotować do rozgrywek I Ligi Podkarpackiej. Na tym poziomie nie ma już dostarczycieli punktów, bo większość występujących tu zawodników ma kilkuletnie doświadczenie z II Ligi centralnej. Musimy zrobić kolejny krok do przodu – zdecydowanie poprawić komunikację bloku z obroną i tężyznę fizyczną. Nie zapominamy też o najmłodszych. Priorytetem będzie dalsza praca z młodzieżą i zgłoszenie drużyn do wszystkich kategorii rozgrywkowych. W Szkole Podstawowej nr 8 działa Siatkarski Ośrodek Szkolny, gdzie prowadzony jest nabór do klasy IV, a do już istniejącej kategorii młodzików (roczniki 2006 i 2007) i grupy Kinder (2008 i 2009) też dołączają nowi chłopcy. Wszystkich chętnych zapraszamy do kontaktu (email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.) i spróbowania się w tej pięknej dyscyplinie sportu.
Słowo na koniec...
Chcę podziękować chłopakom za trud włożony w ten sezon. Zarządowi klubu, który stanął na wysokości zadania, a przede wszystkim kibicom, którzy tak licznie dopingowali nas w halach Uczelni Państwowej i Zespołu Szkół nr 3. Dziękuję.