Po porażce w Nysie szybko pozbierali się siatkarze Ślepska Suwałki, którzy przed własną publicznością rozprawili się z TSV Sanok, zachowując tym samym miano niepokonanego zespołu u siebie. Szczególnie dwa pierwsze sety toczyły się pod dyktando gospodarzy. Rywale tylko w niektórych fragmentach byli w stanie dotrzymać im kroku. Na dobre przebudzili się w trzeciej odsłonie, którą rozstrzygnęli na swoją korzyść. Za ciosem nie poszli jednak w czwartej, w której do głosu ponownie doszli podopieczni Dimitrija Skoryja, przez co komplet oczek pozostał w Suwałkach. Dzięki piątej wygranej w sezonie siatkarze Ślepska powrócili na szczyt w I lidze, mając na swoim koncie tylko dwa stracone punkty. Natomiast ekipa z Podkarpacia spadła na dziewiąte miejsce w tabeli, ale ma niewielką stratę punktową do wyprzedzających ją drużyn, więc w następnych tygodniach jej sytuacja może się poprawić.

Pierwszej porażki w sezonie doznali siatkarze APP Krispolu Września, którzy po tie-breaku przegrali w Tomaszowie Mazowieckim. Pojedynek miał jednak wiele zwrotów akcji, a tylko druga odsłona zakończyła się wyraźnym zwycięstwem podopiecznych Bartłomieja Rebzdy. Losy pozostałych partii kończyły się walką na przewagi. Tak naprawdę po komplet punktów mogła sięgnąć zarówno jedna, jak i druga drużyna, ale ostatnie słowo należało do Lechii. – Czwartego seta bardzo szkoda, ale musieliśmy się podnieść po przegranej w nim i walczyć w tie-breaku, co nam się udało. Myślę, że gdyby przed meczem ktoś nam powiedział, że wygramy 3:2 po miłym dla oka widowisku, nie mielibyśmy nic przeciwko takiemu rezultatowi – zaznaczył libero Lechii, Dawid Ogórek, która plasuje się w środku stawki. Z kolei ekipa z Wrześni po porażce w Tomaszowie Mazowieckim spadła na drugą pozycję w stawce.

Ciężką przeprawę w Sulęcinie miała AGH Kraków, która męczyła się w starciu z miejscową Olimpią. Gospodarze pechowo przegrali pierwszego seta, w trzecim też prowadzili pięcioma oczkami, a nie potrafili dowieźć tej przewagi do końca. Gdyby w ich poczynaniach było trochę więcej konsekwencji, to mogliby nawet wygrać 3:0, a skończyło się tylko na jednym urwanym secie rywalowi. Podopieczni Andrzeja Kubackiego zwyciężyli w tym meczu dojrzałością. Mimo że fragmentami im nie szło, to duet Arkadiusz Żakieta/Jan Fornal poprowadził ich do sukcesu. – Trzy sety w naszym wykonaniu były przyzwoite. To była namiastka tego, co możemy grać. Cieszymy się z wygranego pierwszego seta u siebie. Nasza gra powoli się zazębia. Widocznie jeszcze musimy ciężej popracować, a punkty w końcu będą – powiedział w Radiu Zachód szkoleniowiec beniaminka, Łukasz Chajec, który plasuje się na końcu stawki, zaś AGH znajduje się w czołowej czwórce.

Po dwóch porażkach z rzędu przełamał się Exact Systems Norwid Częstochowa, który zaskakująco gładko rozprawił się w Spale z uczniami Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Podopieczni Radosława Panasa szczególnie w premierowej odsłonie dali lekcję siatkówki gospodarzom. Wprawdzie ci poprawiali swoją grę z seta na set, ale nie na tyle, by przejąć inicjatywę nad boiskowymi wydarzeniami. Najbardziej wyrównana była trzecia odsłona. W niej młodzi adepci siatkówki przekroczyli barierę 20 oczek, ale przeciwnicy nie pozwolili im bardziej rozwinąć skrzydeł. Zbyt duża ilość prostych błędów sprawiła, że drużyna prowadzona przez Macieja Zendeła po raz kolejny musiała obejść się smakiem wywalczenia jakiejkolwiek zdobyczy punktowej, w efekcie czego wraz z Olimpią zamyka ligową tabelę. Natomiast częstochowianie przebili się do czołowej czwórki, choć za ich plecami jest spora grupa pościgowa.

Na wyjeździe w końcu przełamał się AZS Częstochowa. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha wykazali bowiem wyższość nad Aqua Team Wałbrzych. Mimo że spotkanie zakończyło się w trzech setach, to spadkowicz z PlusLigi wcale nie miał łatwej przeprawy na Dolnym Śląsku. Szczególnie w pierwszej i trzeciej partii drużyna prowadzona przez Janusza Bułkowskiego próbowała dobrać się do skóry przyjezdnym. Prowadziła nawet z nimi wyrównaną walkę, ale w końcówkach dało o sobie znać większe doświadczenie akademików. Zdecydowanie bardziej zdominowali oni rywalizację w drugiej odsłonie, przez co wałbrzyszanie tym razem nie urwali przeciwnikom ani jednego seta, co wcześniej raczej w tym sezonie się nie zdarzało. Po ostatniej wygranej częstochowianie awansowali na ósme miejsce w tabeli, ale ich forma wciąż jest nie do końca stabilna. W jeszcze gorszej sytuacji są zawodnicy Aqua Teamu, którzy do akademików tracą już cztery oczka, a więc zaczynają uciekać im zespoły znajdujące się w czołowej ósemce.

Do bardzo zaciętego meczu doszło w Siedlcach, gdzie miejscowy KPS podejmował Stal AZS PWSZ Nysa. Wydawało się, że będąca na fali ekipa z Opolszczyzny pójdzie za ciosem i zrewanżuje się podopiecznym Witolda Chwastyniaka za przegraną batalię o brązowy medal w poprzednim sezonie, ale nic takiego nie miało miejsca. Ambitna postawa gospodarzy sprawiła, że objęli oni prowadzenie 2:1, a w czwartej partii zanosiło się na to, że drużyna prowadzona przez Piotra Łukę wyjedzie z Siedlec bez punktów, ale wygrany set po walce na przewagi dał jej nadzieje nawet na końcowy sukces. W tie-breaku jednak ponownie do głosu doszli gracze KPS-u, którzy sięgnęli po dwa cenne oczka. Dzięki temu zwycięstwu utrzymali miejsce w środku stawki, w której panuje spory ścisk, natomiast nyscy akademicy wciąż nie mogą być pewni pozycji w ósemce, bowiem nad dziewiątym w stawce TSV Sanok mają tylko dwa punkty przewagi.

Autor artykułu: Radosław Nowicki - siatka.org

Główni Partnerzy