W drugiej kolejce zanosiło się na to, że najciekawiej będzie w Suwałkach, gdzie Ślepsk podejmował AZS Częstochowa. Oba zespoły mają spore aspiracje w tym sezonie, ale na początku rozgrywek w zdecydowanie lepszej formie są podopieczni Dimitrija Skoryja. To oni długimi fragmentami kontrolowali sobotnie spotkanie, a goście popełniali mnóstwo błędów. Do walki zerwali się dopiero w trzeciej partii, ale w końcówce ponownie szala zwycięstwa przechyliła się na stronę gospodarzy, przez co częstochowianie z Suwałk wyjechali bez ani jednego ugranego seta. – To jest dopiero budowana drużyna, bowiem w składzie ma aż trzynaścioro nowych zawodników. Brakuje nam ogrania w tym składzie, ale czas będzie pracował na naszą korzyść. Tym razem Ślepsk był lepszym zespołem i zasłużenie wygrał – podsumował na łamach strony suwalskiej ekipy Bartosz Krzysiek, atakujący akademików, którzy obecnie zajmują pozycję w środku stawki. Natomiast wicemistrz I ligi pokazał już, że również w tym sezonie chce walczyć o czołowe lokaty i na razie nie stracił jeszcze żadnego punktu.

Świetny początek sezonu zanotowali siatkarze Exact Systems Norwida Częstochowa, którzy w drugiej kolejce u siebie pokonali TSV Sanok. Moment słabszej gry przytrafił im się tylko w drugiej partii, co skrzętnie wykorzystali przyjezdni, ale w dwóch kolejnych odsłonach nie poszli za ciosem. Mimo że ambicji i woli walki odmówić im nie można, to w końcówkach trzeciej i czwartej odsłony kluczowe punkty zdobywali podopieczni Radosława Panasa, dzięki czemu komplet oczek pozostał w Częstochowie. – Drugi set był najlepszy w naszym wykonaniu w tym sezonie. Potrafiliśmy wyjść w nim z trudnej sytuacji. Walczyliśmy, ale punktów nam to nie dało. Obecnie nie mamy ich na swoim koncie, co nas najbardziej martwi – podsumował atakujący podkarpackiej ekipy, Damian Wierzbicki. Jak na razie nie zdobyła ona jeszcze ani jednego punktu, przez co znajduje się w dole tabeli, natomiast Norwid jest na drugim biegunie, bowiem z kompletem punktów plasuje się w czubie stawki.

Dobrze w sezon wszedł APP Krispol Września, który w drugim pojedynku odniósł drugie zwycięstwo. Tym razem podopieczni Mariana Kardasa przed własną publicznością wykazali wyższość nad Aqua Team Wałbrzych, choć początek meczu na to nie wskazywał. Pierwsza odsłona padła bowiem łupem gości, którzy jednak nie poszli za ciosem w kolejnych częściach spotkania. W drugiej dostali oni siatkarskie lanie od gospodarzy. W kolejnych partiach walka była zdecydowanie bardziej wyrównana, ale drużynie prowadzonej przez Janusza Bułkowskiego zabrakło trochę siatkarskich argumentów i nie udało się jej już doprowadzić chociażby do tie-breaka. Tym razem więc musiała obejść się smakiem jakiejkolwiek zdobyczy, ale na pewno po raz kolejny wysłała sygnał do przeciwników, że nie będzie drużyną do bicia w tym sezonie. Mimo ostatniej porażki wciąż znajduje się w czołowej ósemce, za to ekipa z Wielkopolski z dwiema wygranymi plasuje się w ścisłej czołówce.

Na początku sezonu jednym z największych rozczarowań jest postawa Stali AZS PWSZ Nysa, która przegrała już drugi mecz. Tym razem podopieczni Piotra Łuki nie sprostali na wyjeździe Lechii Tomaszów Mazowiecki. Już pierwszy set przegrany przez gości na przewagi pokazał, że u beniaminka nie będzie im łatwo o punkty. Wprawdzie poderwali się do walki w trzeciej odsłonie, ale jedna jaskółka wiosny nie uczyniła, a jeden wygrany set nie pozwolił im na zdobycie jakiegokolwiek punktu do ligowej tabeli. – Cieszymy się, że dostroiliśmy się do zespołu, który aspiruje do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Chcieliśmy pokazać, że porażka w Siedlcach była tylko wypadkiem przy pracy. Wiadomość dla innych zespołów jest jasna, u nas nie będzie łatwo zdobyć jakichkolwiek punktów – zaznaczył na łamach strony klubowej przyjmujący beniaminka, Kamil Gutkowski. Obecnie podopieczni Bartłomieja Rebzdy znajdują się w środku stawki, zaś ekipa z Opolszczyzny jest jedną z czterech, która nie otworzyła jeszcze dorobku punktowego w tym sezonie.

Po drugie zwycięstwo nad drugim beniaminkiem sięgnęli siatkarze KPS-u Siedlce, którzy w miniony weekend na wyjeździe ograli Olimpię Sulęcin. O ile dwa pierwsze sety toczyły się pod ich dyktando, o tyle w trzecim trochę zawiodła ich koncentracja, co skrzętnie wykorzystali gospodarze. Od stanu 21:24 wyszli na prowadzenie 25:24, ale w kluczowych momentach zabrakło im doświadczenia, żeby przedłużyć spotkanie i jeszcze bardziej postraszyć faworyta. Skończyło się ich przegraną po walce na przewagi 27:29. – Uczulałem chłopaków na to, że na gorącym terenie w Sulęcinie będzie tak, że jeśli na chwilę stracimy koncentrację, to wszystko może obrócić się przeciwko nam. Tak też się stało. Po dwóch wygranych setach nastąpiło rozluźnienie. Mało brakowało, żeby był czwarty set. Nie wiadomo, co stałoby się później – ocenił na antenie Radia Zachód Witold Chwastyniak, trener siedleckiej ekipy, która znajduje się w czołówce tabeli, zaś Olimpia na pierwsze ligowe punkty musi poczekać przynajmniej do następnej kolejki.

Stosunkowo łatwą przeprawę w Spale mieli siatkarze AGH Kraków, którzy mierzyli się z uczniami Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Młodzi adepci siatkówki tylko w premierowej odsłonie próbowali dotrzymać kroku przyjezdnym, ale kiedy ta sztuka im się nie udała, wyraźnie spuścili z tonu i w dwóch kolejnych odsłonach nie mieli już siatkarskich argumentów, by zagrozić drużynie prowadzonej przez Andrzeja Kubackiego. Byli dla niej tylko tłem, bowiem to ona dyktowała warunki gry. Sam Remigiusz Kapica nie był w stanie poprowadzić kolegów do urwania choćby seta faworytowi, tym bardziej że gospodarze popełniali za dużo prostych błędów, natomiast w szeregach małopolskiej drużyny skutecznie zaprezentowali się Arkadiusz Żakieta i Jan Fornal. To ci dwaj zawodnicy poprowadzili AGH do sukcesu, nie dając żadnej nadziei przeciwnikom na rozwinięcie skrzydeł w tym pojedynku. Wygrana gości sprawiła, że awansowali na piąte miejsce w tabeli, zaś podopieczni Macieja Zendeła wraz z trzema innymi ekipami zamykają ligową tabelę, nie mając na swoim koncie jeszcze żadnego zdobytego oczka.

Autor artykułu: Radosław Nowicki
Siatka.org

Główni Partnerzy