Siatkarzom Lechii Tomaszów Mazowiecki nie udał się rewanż na akademikach za porażkę w Częstochowie. Nie udało się im przerwać świetnej passy podopiecznych Krzysztofa Stelmacha oraz utrzymać fotela lidera I ligi. Gospodarze dzielnie walczyli, ale wygrali tylko drugiego seta. Dwa przegrali po walce na przewagi, co świadczy o tym, że pojedynek był naprawdę wyrównany. Marne to jednak pocieszenie dla podopiecznych Bartłomieja Rebzdy, bowiem trzy oczka pojechały do Częstochowy. - Mecz był dla nas trudny, grany w nietypowej hali. Widowisko było na wysokim poziomie. Przegraliśmy je w przyjęciu, ale nadrobiliśmy to w ataku i bloku – skomentował w Radiu Panorama drugi szkoleniowiec akademików, Dariusz Parkitny. Dzięki dwunastej wygranej z rzędu wskoczyli oni na fotel lidera, zaś beniaminek został zepchnięty na drugą lokatę. Wiele wskazuje na to, że taka kolejność może pozostać już do końca fazy zasadniczej.
Wiele emocji było w Częstochowie, gdzie miejscowy Exact Systems podejmował Ślepska Suwałki. Chociaż początkowo nie zanosiło się na nie, bowiem dwie pierwsze partie padły łupem gości. Nie potrafili oni jednak szybko przypieczętować wygranej, a z biegiem czasu wiatru w żagle nabierali gospodarze, którym udało się doprowadzić do tie-breaka. W nim nie poszli już za ciosem, a losy spotkania ponownie się odwróciły. Ostatecznie dwa oczka pojechały do Suwałk. - Ten mecz powinniśmy wygrać 3:0 lub 3:1. Dlaczego wygraliśmy tylko 3:2, będę mógł odpowiedzieć dopiero po obejrzeniu i analizie meczu. Ważne, że wygraliśmy, zdobyliśmy dwa punkty, które dają nam pewność, że do play-off wystartujemy z pierwszej czwórki – podkreślił na łamach serwisu suwalki24.pl szkoleniowiec Ślepska, Dimitrij Skoryj. Dzięki ostatniej wygranej wicemistrz I ligi zapewnił sobie czwartą lokatę, a Norwid utrzymał się na siódmej pozycji, choć na koniec rundy zasadniczej może jeszcze wskoczyć wyżej.
W końcu przed własną publicznością z dobrej strony pokazał się APP Krispol września, który sięgnął po trzy punkty w konfrontacji z KPS-em Siedlce. Mimo że podopieczni Witolda Chwastyniaka nie ugrali nawet seta, to na pewno nie było to jednostronne widowisko. Goście dwie z trzech odsłon przegrali dopiero po walce na przewagi. Próbował im pomóc powracający po kontuzji do gry Bartosz Zrajkowski, ale i tak do Siedlec wrócili bez punktów. – Cieszę się z powrotu na boisko, ale nie z wyniku. Krispol lepiej zagrał w zagrywce, co było kluczem do zwycięstwa – ocenił rozgrywający KPS-u. Wciąż zatem znajduje się on poza czołową ósemką, ale do sanockiej ekipy traci tylko punkt. Wszystko więc rozstrzygnie się w ostatniej kolejce fazy zasadniczej. Z kolei podopieczni Mariana Kardasa utrzymali czwartą lokatę, choć wciąż mają szansę na wskoczenie jeszcze o oczko wyżej na finiszu fazy zasadniczej.
Bardzo dobre spotkanie przed własną publicznością rozegrali siatkarze AGH Kraków, którzy pokonali sąsiada z tabeli, czyli Stal AZS PWSZ Nysa. Podopieczni Andrzeja Kubackiego dominowali szczególnie w premierowej odsłonie. W dwóch kolejnych ekipa z Opolszczyzny próbowała przejąć inicjatywę na boisku. Momentami nawet jej się to udawało, ale jej zrywy nie były na tyle skuteczne, by mogła pokusić się o korzystny wynik w Małopolsce. W efekcie nie ugrała nawet seta, a do Nysy wróciła z pustymi rękami. Taki wynik sprawił, że drużyna, która miała nadawać ton boiskowym wydarzeniom na finiszu rundy zasadniczej spadła na szóste miejsce, a po piętach depcze jej Norwid. Z kolei krakowska ekipa wysłała sygnał do rywali, że jest w dobrej formie, a trzy podniesione z parkietu punkty sprawiły, że awansowała na piątą lokatę w stawce, pieczętując tym samym swój udział w play-off.
W Wałbrzychu siatkarze TSV Sanok mogli przypieczętować awans do play-off, ale warunkiem było ich zwycięstwo z miejscowym MKS-em Aqua Zdrój Wałbrzych. Podopieczni Krzysztofa Frączka nie zrealizowali tego zadania, ponieważ komplet punktów pozostał na Dolnym Śląsku. Mimo że gospodarze nie mają już szans na awans do play-off, to przez zwycięstwa pod koniec fazy zasadniczej budują swoją pewność siebie na walkę w play-out o utrzymanie się w I lidze. Tym razem nie pozwolili rywalom ugrać żadnego seta, choć sanoczanie mieli swoje szanse, zwłaszcza w pierwszym i trzecim secie, które przegrali po walce na przewagi. Zabrakło im zimnej krwi w kluczowych momentach, przez co do końca fazy zasadniczej będą drżeć o to, czy zagrają w play-off. Na razie są na ósmej pozycji, ale zepchnąć z niej może ich jeszcze KPS Siedlce. Natomiast drużyna prowadzona przez Janusza Bułkowskiego tę fazę sezonu zakończy na dziesiątym miejscu.
Sporo emocji było w meczu dwóch ostatnich zespołów I ligi, chociaż początkowo nie zanosiło się na nie, bowiem Olimpia Sulęcin prowadziła już z uczniami Szkoły Mistrzostwa Sportowego ze Spały 2:0, a w trzecim secie była dwie piłki od zakończenia meczu. Ta sztuka jej się jednak nie udała, a ambitnie grający podopieczni Macieja Zendeła odwrócili losy nie tylko tej części spotkania, ale także całego pojedynku, wygrywając go w tie-breaku. – Przebudziliśmy się w trzecim secie. Zagraliśmy w nim mądrze. W czwartym też nie popełnialiśmy błędów, a w tie-breaku już praktycznie się bawiliśmy. Zagrywką cisnęliśmy i udało nam się wygrać – skomentował w Radiu Zachód przyjmujący zespołu ze Spały, Bartosz Firszt. Podział łupów spowodował, że obie drużyny zrównały się punktowo w tabeli, choć spalska młodzież nadal zamyka ligową stawkę. Dla obu ekip było to ważne przetarcie przed walką o utrzymanie.
Autor artykułu: Radosław Nowicki - siatka.org