Na czele stawki wciąż znajdują się siatkarze Ślepska Suwałki, którzy odnieśli czwarte zwycięstwo we własnej hali. Tym razem podopieczni Dimitrija Skoryja niegościnni okazali się dla KPS-u Siedlce. Goście tylko w drugiej partii zdołali dobrać się do skóry gospodarzom, a w pozostałych nie potrafili odrzucić ich od siatki i przejąć inicjatywy na boisku. Swój rytm gry narzucili im rywale, którzy popełniali mniej błędów, a sami mnóstwo krzywdy siedlczanom robili w polu serwisowym. Efektem tego były trzy dość gładko wygrane partie. – To był trudny mecz dwóch wyrównanych drużyn, ale to my wyszliśmy z niego zwycięsko. Wiedzieliśmy, że najmocniejszą stroną siedlczan jest zagrywka, a nasze dobre przyjęcie będzie kluczem do sukcesu. I tak się stało. Mamy trzy punkty – skomentował na łamach strony klubowej libero suwalskiej ekipy, Paweł Filipowicz.

Po piętach Ślepskowi depcze APP Krispol Września, który również nie zaznał jeszcze goryczy porażki w tym sezonie. W środowe popołudnie wywiózł komplet punktów ze Spały, chociaż uczniowie Szkoły Mistrzostwa Sportowego wysoko zawiesili mu poprzeczkę. Wprawdzie podopieczni Mariana Kardasa prowadzili już 2:0 w setach, ale najwyraźniej w trzeciej partii zbyt mocno się rozluźnili. Wykorzystali to młodzi adepci siatkówki, którzy zwietrzyli szansę na sprawienie niespodzianki i doprowadzenie chociażby do podziału łupów. W czwartym secie mieli piłki setowe, ale wzięło górę doświadczenie Krispolu, który triumfował 32:30. – Na pewno chłopcy powalczyli. Nieźle radzili sobie na zagrywce. Dobrze pograli przeciwko jednemu z faworytów ligi – chwalił po meczu swoich podopiecznych cytowany przez pzps.pl Maciej Zendeł. Za dobrą grę nie dostali oni jednak punktów. Wciąż więc czekają na pierwsze oczka w tym sezonie.

Pierwszej porażki w tym sezonie doznali siatkarze Exact Systems Norwida Częstochowa, którzy u siebie musieli uznać wyższość AGH Kraków. Podopieczni Radosława Panasa dobrze zaczęli spotkanie z przeciwnikiem z Małopolski, ale od drugiego seta to on zaczął przejmować inicjatywę na boisku. Wprawdzie gospodarze nie zamierzali się poddawać, ale tym razem zarówno w końcówce trzeciej, jak i czwartej odsłony okazali się słabsi od drużyny prowadzonej przez Andrzeja Kubackiego. – To był dla nas bardzo ciężki mecz. Dużo zdrowia musieliśmy zostawić na parkiecie, żeby podnieść z niego pełną pulę punktów. Norwid zaczął bardzo mocno zagrywką, ale w kolejnych setach wróciliśmy do swojej dobrej, a przede wszystkim mądrej gry – ocenił libero drużyny z Małopolski, Kamil Dembiec. Po ostatniej wygranej awansowała ona do czołowej szóstki, choć wciąż ma jedno oczko straty do zespołu z Częstochowy.

Za ciosem nie poszli siatkarze AZS-u Częstochowa, którzy nie wykorzystali atutu własnego parkietu. Podopieczni Krzysztofa Stelmachaprzegrali z odradzającą się Stalą AZS PWSZ Nysa. Wprawdzie po dwóch setach na świetlnej tablicy był remis, ale w kolejnych dwóch goście narzucili przeciwnikom swój rytm gry. Ci starali się walczyć, ale tym razem zabrakło im siatkarskich argumentów, by pokusić się chociażby o podniesienie z parkietu jednego punktu. – Zabrakło nam zagrywki. Zespół z Nysy o wiele lepiej serwował. Nic też nie broniliśmy, a rywale prawie wszystkie piłki dotykali w obronie. Musimy nad tymi dwoma elementami popracować – powiedział w Radiu Panorama rozgrywający częstochowskiego zespołu, Patryk Szczurek. Po środowej porażce spadł on na ósme miejsce w tabeli. Przeskoczył go ostatni rywal, ale oba zespoły mają na swoim koncie po sześć punktów.

Coraz lepiej w pierwszoligowych rozgrywkach radzi sobie Lechia Tomaszów Mazowiecki, która odniosła trzecią wygraną z rzędu. Tym razem podopieczni Bartłomieja Rebzdy u siebie wykazali wyższość nad Aqua Zdrój Wałbrzych. Goście tanio skóry nie sprzedali, ale tylko w drugiej odsłonie znaleźli patent na powstrzymanie beniaminka. W pozostałych trzech zabrakło im skuteczności w ataku, nie mogli też wystarczająco odrzucić rywali od siatki. To tomaszowianie przejęli inicjatywę na boisku, sięgając po komplet punktów. – Zabrakło nam trochę skuteczności w ataku, być może też agresji w grze. Nieskuteczność w blokowaniu też była powodem porażki. Musimy więcej pracować nad atakiem i blokiem – ocenił środkowy dolnośląskiej drużyny, Andriej Orobko. Była to już jej trzecia przegrana z rzędu, która spowodowała, że spadła na dziesiąte miejsce w tabeli, natomiast Lechia zanotowała awans na czwartą lokatę.

O wiele gorzej radzi sobie drugi z beniaminków, czyli Olimpia Sulęcin. Podopieczni Łukasza Chajca wciąż czekają na pierwsze punkty. Nie udało im się ich zdobyć w środę przed własną publicznością w starciu z TSV Sanok. Tylko w pierwszej partii postawili się rywalom, ale jak przegrali ją po walce na przewagi, to wyraźnie spuścili z tonu, co wykorzystali sanoczanie, odnosząc pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. – Liczyliśmy na większy opór ze strony gospodarzy, którzy popełnili bardzo dużo błędów. My też nie graliśmy idealnej siatkówki, ale zaprezentowaliśmy się w miarę skutecznie. Ten mecz niósł za sobą duży ładunek emocjonalny. Oba zespoły punktów potrzebowały jak tlenu. Cieszę się, że wywieźliśmy z tego terenu trzy punkty – powiedział w Radiu Zachód szkoleniowiec podkarpackiej drużyny, Krzysztof Frączek. Po ostatniej wygranej awansowała ona na dziewiąte miejsce w tabeli, zaś sulęcinianie zamykają na razie I-ligową stawkę.

Autor artykułu: Radosław Nowicki - www.siatka.org

Główni Partnerzy