Niektórzy zawodnicy ekipy Orkana Nisko występują w rozgrywkach IV ligi i mają większe doświadczenie niż młodzi sanoczanie, ponadto większość zawodników Orkana jest z rocznika 2000 w ekipie TSV występują zawodnicy z rocznika 2001, 2002 i 2003. Mecz rozpoczął się od wyrównanej gry obu ekip, gra w pierwszym secie oscylowała wokół remisu i żadnej z ekip nie udało się uzyskać wyraźnego prowadzenia. Dopiero w końcówce seta do głosu doszli gospodarze i pokonali oni swoich rywali. W drugiej partii spotkania sanoczanom przytrafił się słabszy okres gry, sanocka ekipa miała problem z przyjęciem i na domiar złego nie kończyła ataków z pierwszego uderzenia. W efekcie tego przeciwnik uzyskał kilkupunktową przewagę i utrzymał ją do końca spotkania i w meczu był remis 1:1. Podobnie jak to miało miejsce w premierowej odsłonie meczu obie drużyny grały punkt za punkt i dopiero w końcówce ekipa z grodu Grzegorza udowodniła swoją wyższość i wygrała tą część meczu. Rozgrywający TSV Jakub Kaczmarski uruchamiał swoich środkowych,a oni kończyli ataki, szczególnie mógł podobać się Krystian Gorzkowki, chłodna głowa zadecydowała o tym, ze młodzi sanoczanie prowadzili w meczu 2:1. W czwartym secie emocje sięgnęły zenitu, po bardzo dobrym początku w wykonaniu TSV i po świetnej zagrywce na tablicy wyników widniał rezultat 13:4 dla podopiecznych trenera Macieja Wiśniowskiego. Młodzi sanoczanie myśleli, że mecz się zakończył i całkowicie oddali pole gry swoim rywalom, w ich grze nastąpił przestój, który sprawił, że kilka chwil później Orkan prowadził 17:15. Podłamani takim obrotem sprawy gracze z Sanoka nie podjęli już rywalizacji i przegrali tą część spotkania. W secie prawdy jak nazywany jest tie-break trwała wyrównana gra do stanu 6:6, po czym rywale odskoczyli rywalom na trzy punkty i wysunęli się na prowadzenie 11:8. Wówczas trener Wiśniowski poprosił o przerwę na żądanie, posunięcie to na nic się zdało bowiem rywale powiększyli przewagę do czterech punktów (12:8). Kolejny czas wzięty przez sanockiego szkoleniowca przyniósł spodziewane efekty. W polu zagrywki pojawił się Jakub Cecuła i po jego serii zagrywek w tym trzech asach serwisowych TSV odrobił straty i prowadził 14:12. Sanoczanie rozstrzygnęli ten mecz na swoją korzyść w drugiej piłce meczowej. Tm samym sanoczanie z kompletem czterech punktów są liderem rozgrywek w kategorii juniorów.

Radości po zwycięstwie nie krył sanockie szkoleniowiec. - Zawodnicy mile mnie zaskoczyli swoją postawą w tym spotkaniu. Juniorzy zmobilizowali mnie do dalszej skutecznej i efektywnej pracy. Wygraliśmy z mocnym rywalem, cieszę się że moi młodzi podopieczni robią ciągłe postępy i popełniają coraz mniej błędów. W meczu z Orkanem zagraliśmy bardzo dobrze w obronie i był to klucz do naszego zwycięstwa – podsumował mecz Maciej Wiśniowski.

TSV Sanok – Orkan Nisko 3:2
(25:23, 15:25, 27:25, 18:25, 15:13)

W zupełnie odmiennych nastrojach byli po meczu z AKS V LO Rzeszów kadeci naszego klubu. Mistrzowie Polski w kategorii młodzików sprzed dwóch lat okazali się być za mocni dla naszych siatkarzy. W meczu tym znalazło potwierdzenie stare przysłowie siatkarskie: „kto zagrywa ten wygrywa”. Rzeszowianie odrzucili od siatki młodych sanoczan, którzy mieli problemy z precyzyjnym przyjęciem zagrywki, co przełożyło się na ich rozegranie oraz atak. Młodzi zawodnicy TSV spotkali się ze ścianą w postaci bloku rzeszowian, zawodnicy AKS przewyższali młodych sanoczan wzrostem nawet o głowę. Dominacja w każdym elemencie siatkówki była bardzo widoczna, sanoczanie z kretesem przegrali ten mecz. Po tej porażce TSV znalazł się na czwartym miejscu w tabeli i ma tyle samo punktów co drugie Karpaty Krosno. Liderem tabeli jest UKS Dwójka Stalowa Wola, drugą pozycję zajmuje AKS V LO Rzeszów. Obie drużyny mają na swoim koncie po 6 punktów. - W mojej drużynie nie zafunkcjonował żaden element, w przeciwieństwie do meczu juniorów nie było walki, nie było tzw team spirit, a bez tego nie da się wygrać spotkania – powiedział Maciej Wiśniowski. 

TSV Sanok – AKS V LO Rzeszów 0:3
(12:25, 10:25, 13:25)

Główni Partnerzy