W meczu na szczycie I ligi Lechia Tomaszów Mazowiecki pokonała Stal AZS PWSZ Nysa, dzięki czemu została liderem. Do tie-breaków doszło w Częstochowie, Sanoku oraz Wałbrzychu. Po ważne punkty sięgnęły również zespoły z Krakowa oraz Siedlec, dzięki czemu utrzymały miejsca w czołowej ósemce.

Na czele I ligi znajduje się Lechia Tomaszów Mazowiecki, która została samodzielnym liderem po odniesieniu zwycięstwa w nyskim kotle. Podopiecznym Bartłomieja Rebzdy w końcu z dobrej strony udało się zaprezentować na wyjeździe. Wykorzystali też słabszą postawę gospodarzy z Nysy. Mimo że akademicy nie ugrali żadnego seta, to nie można powiedzieć, by było to jednostronne spotkanie. W każdej z partii przekroczyli bowiem barierę 20 oczek, a jedną przegrali dopiero po walce na przewagi. Zabrakło im jednak skuteczności zarówno w ofensywie, jak i defensywie, przez co musieli obejść się smakiem zdobyczy punktowej. - Drugi raz z tym samym rywalem zagraliśmy fatalnie. Zwykle takie rzeczy nam się nie zdarzają, ale liczę na to, że w końcu weźmiemy rewanż, najlepiej w finale ligi – powiedział na łamach nto.pl przyjmujący ekipy z Opolszczyzny, Dawid Bułkowski, która plasuje się obecnie na trzecim miejscu w stawce.

Wiceliderem został APP Krispol Września, który jednak musiał się sporo namęczyć, żeby wykazać wyższość w Wałbrzychu nad miejscowym MKS-em Aqua Zdrój. Mimo że podopieczni Janusza Bułkowskiego plasują się poza czołową ósemką, to ostatnio są w dość dobrej formie, co potwierdzili też w starciu z ekipą z Wielkopolski. Prowadzili nawet 2:1, a dobrą zmianę dał Jędrzej Goss, jednak nie udało im się sprawić niespodzianki. Ani w czwartym, ani w piątym secie nie postawili kropki nad i. w nich zmobilizowała się drużyna prowadzona przez Mariana Kardasa, która ostatecznie odwróciła losy pojedynku, a z Wałbrzycha wyjechała z dwoma oczkami, co wystarczyło jej na utrzymanie się za plecami beniaminka z Tomaszowa Mazowieckiego. Z kolei dolnośląska ekipa wysłała sygnał do rywali, że nie zrezygnowała jeszcze z walki o czołową ósemkę, choć jej strata do AGH jest znacząca.

Do tie-breaka doszło również w Częstochowie, gdzie miejscowi akademicy rywalizowali ze ślepskiem Suwałki. Obu drużynom zależało na zwycięstwie, żeby nie tracić kontaktu z czołówką, która szczególnie od podopiecznych Dimitrija Skoryja zaczęła się oddalać. Nic więc dziwnego, że walczyli oni z dużą determinacją, a po trzech odsłonach byli bliżej odniesienia sukcesu. Później jednak do głosu zaczęli dochodzić spadkowicze z PlusLigi, którzy zdołali odwrócić losy spotkania. - Wygraliśmy charakterem, bo nasza indywidualna dyspozycja nie była najwyższa. Nasza gra była szarpana, ale wyciągnęliśmy zwycięstwo i to jest najważniejsze – ocenił przyjmujący zespołu spod Jasnej Góry, Sławomir Stolc. Po ostatnim zwycięstwie podopieczni Krzysztofa Stelmacha znajdują się na czwartej pozycji w stawce, a suwalski rywal depcze im po piętach, mając dwa oczka straty.

W ślady zespołu zza miedzy nie poszedł exact Systems Norwid Częstochowa, który poniósł wyjazdową porażkę. Może on odczuwać spory niedosyt po meczu w Sanoku. Prowadził już bowiem z miejscowym TSV 2:1, ale później jego gra trochę się posypała, przez co nie potrafił postawić kropki nad i w kolejnych częściach pojedynku. uczynili to podopieczni Krzysztofa Frączka, których widmo porażki na tyle zmobilizowało, że zarówno czwartą, jak i piątą część spotkania rozstrzygnęli na swoją korzyść. Dla nich były to bezcenne oczka, bowiem spowodowały, że coraz śmielej włączają się do walki o miejsce w czołowej ósemce. Obecnie do ósmej AGH tracą zaledwie trzy punkty, co na pewno jest do odrobienia do końca rundy zasadniczej. Z kolei drużyna prowadzona przez Radosława Panasa nie wykorzystała okazji, by wspiąć się w górę tabeli, a obecnie znajduje się na siódmej lokacie.

Po ważne punkty sięgnęła AGH Kraków, która wciąż walczy o utrzymanie miejsca w ósemce. Podopieczni Andrzeja Kubackiego dość szybko zrehabilitowali się za porażkę z rywalami z Wałbrzycha, odprawiając z kwitkiem uczniów Szkoły Mistrzostwa Sportowego ze Spały. Moment słabości przytrafił im się tylko w drugiej partii, w której musieli uznać wyższość przeciwników. W pozostałych młodzi adepci siatkówki nie zagrali tak dobrze jak w poprzednich meczach, przez co przerwali passę pojedynków, w których zdobywali punkty. - Przez cztery kolejki graliśmy dobrze, a mecz w Krakowie nam nie wyszedł, tylko w jednym secie nasza gra jakoś wyglądała. Dobrze spisywaliśmy się wówczas w zagrywce. Jeśli jej nie było, to wtedy mieliśmy duży problem – ocenił szkoleniowiec spalskiej młodzieży, Maciej Zendeł, która wciąż plasuje się na przedostatnim miejscu w stawce. Z kolei ekipa z Małopolski zamyka czołową ósemkę, choć na plecach czuje oddech zespołu z Sanoka.

Bez niespodzianki obyło się w Siedlcach, gdzie KPS podejmował Olimpię Sulęcin. Podopieczni Łukasza Chajca tylko w premierowej odsłonie byli w stanie dotrzymać kroku gospodarzom, zaś w dwóch pozostałych byli dla nich tylko tłem. Zabrakło im siatkarskich argumentów, by choćby postraszyć przeciwników. - W pierwszym secie prowadziliśmy wyrównaną grę, ale nie wytrzymaliśmy końcówki. W drugim i trzecim secie zespół z Siedlec bardzo mocno zagrywał i dość gładko wygrał te części spotkania. Nasza sytuacja jest trudna, tym bardziej, że kolejne porażki bardzo bolą i siedzą w głowach – skomentował na antenie Radia Zachód szkoleniowiec beniaminka, Łukasz Chajec. Wciąż zamyka on ligową stawkę i wszystko wskazuje na to, że będzie musiał skupić się na fazie play-out, by powalczyć o utrzymanie. Natomiast siedlczanie po niedzielnej wygranej awansowali na szóste miejsce w tabeli.

Autor tekstu: Radosław Nowicki - siatka.org

Główni Partnerzy